piątek, 2 maja 2014

Rozdział 1

* Oczami Cassandry *

Obudziłam się przygnieciona ciężkim ramieniem Harrego. Jego ciepło otuliło moje ciało. Delikatnie i powoli wyswobodziłam się z jego objęć tak by go nie obudzić. Nałożyłam na siebie czarną, koronkową bieliznę na to białą, prześwitującą koszulę Hazzy i do tego obcisłe jeansy. Wyjęłam z biurka paczkę fajek i odpaliłam jednego. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym przez otwarte okno. Gdy skończyłam wyrzuciłam peta i zeszłam na dół do kuchni, by włączyć czajnik. Oparłam ręce o blat i czekając na herbatę przygotowałam sobie kubek. Nagle poczułam silne męskie dłonie oplatające moją talię. Odwróciłam się przodem do mojego ukochanego i kładąc dłoń na jego klatce piersiowej delikatnie musnęłam jego usta.


Przyciągnęłam go do siebie za jego koszulkę.
- Mam na Ciebie ochotę.- szepnął mi do ucha, po czym delikatnie zagryzł jego płatek. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam mu w oczy. 
- Kocham Cię.- odszepnęłam na co on uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
- Ja również Cię kocham.- złapał mnie za podbródek i powoli mnie pocałował. Kocham zatracać się w takich chwilach. Splotłam palce wokół jego szyi, gdy on wziął mnie na ręce tym samym zmuszając bym oplotła go nogami w pasie. Chichocząc cicho patrzyłam jak niesie nas do sypialni. Postawił mnie na ziemi.
- Rozbierz się dla mnie, skarbie.- powiedział jednocześnie łapiąc w zęby swoją wargę. Na jego słowa na moje policzki wstąpił mocny rumieniec. Spuściłam wzrok. Złapał mnie za brodę i pociągnął w górę.
- No dalej mała.- powiedział to w taki sposób, że poczułam jakbyśmy byli sami na ziemi. Rozpięłam guzik od moich spodni i powoli zsunęłam je w dół. Cały czas patrząc mu w oczy pozbyłam się jego koszuli. 
- Twoja kolej.- zafalowałam zabawnie brwiami a loczek wykonał moje polecenie.


Podeszłam do niego i przejechałam dłońmi po jego klatce piersiowej tym samym łaskocząc go paznokciami. Pocałowałam go delikatnie w mięśnie brzucha, które pod tym doznaniem lekko się zacisnęły. Spragniony mnie Harry zacisnął dłonie na moich piersiach. Zdjął ze mnie stanik i nie jestem pewna czy go nie uszkodził. Wziął mnie w ramiona, po czym zaniósł na łóżka. Od razu w objęcia swoich warg wziął jedną pierś. Jego język delikatnie drażnił mi sutka. W pewnej chwili obrócił się tak, że leżeliśmy w pozycji na łyżeczki. Zaczął pieścić mnie przez materiał bielizny w moje czułe miejsce. Nagle i bez ostrzeżenia zerwał ze mnie bieliznę i gwałtownie we mnie wszedł. Zatopiłam paznokcie w jego plecach i przejechałam nimi w dół aż do pośladków. Poruszał się we mnie gwałtownie, ale z miłością. Naglę poczułam te miłe uczucie. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, chwilę później Harry opadł na moje ciało. Wtulił się w moje włosy i zaciągnął ich zapachem.
- Jesteś niesamowita.- powiedział tuląc mnie do siebie, po czym delikatni musnął moje ramie.


Chwilę później mój ukochany już spał. Zaśmiałam się chicho bo przecież dopiero przed chwilą wyszedł z łóżka. Sięgnęłam do szafki bo książkę. Rozłożyłam ją na stronie, na której ostatnio skończyłam i zaczęłam czytać. Lektura tak mnie wciągnęła, że gdy skończyłam była już 14. Spojrzałam w stronę bruneta, który nadal smacznie spał. Wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i nałożyłam delikatny makijaż. Owinięta w sam ręcznik wyszłam z kabiny i od razu udałam się do garderoby. Wybrałam proste ubranie do chodzenia po domu i położyłam je na łóżku. Zeszłam na dół by przygotować coś do jedzenia, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiona podeszłam do nich i je otworzyłam. Od razu zamarłam. Wyszłam na dwór zamykając za sobą drzwi, miałam gdzieś to, że pod ręcznikiem jestem naga.
- Co Ty tu do cholery robisz?!- zapytałam zdenerwowana.
- Cassandra, córuś uspokój się...- powiedziała łapiąc mnie za ramiona. Od razu ją od siebie odepchnęłam.
- Wypierdalaj mi stąd i już nigdy nie pokazuj się w moim życiu!- krzyknęłam.
- Córuś proszę.- powiedziała, ale nie dałam jej dokończyć.
- Mamo, kocham Cię... ale nie było Cię w moim życiu, gdy Cię potrzebowałam. To boli. Ale wiesz co? Teraz Cię nie potrzebuję Wręcz nie chcę Cię tu. Więc zrób mi przysługę i odejdź!
- Cassandra nie tak Cię wychowałam.- powiedziała zbulwersowana.
- Nie pierdol! W ogóle mnie nie wychowałaś!
- Kochanie...- szepnęła i złapała mnie za policzki. Teraz już nad sobą nie panowałam. Gwałtownie ją od siebie odepchnęłam i zanim zdążyłam o czymkolwiek pomyśleć spoliczkowałam ją mocno.
- Nie jesteś moją matką, i nigdy nią nie byłaś. Odejdź.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, po czym zdenerwowana weszłam do domu. Moja rodzicielka chciała jeszcze za mną wejść, ale zamknęłam jej drzwi na klucz przed nosem. Oparłam się o ścianę i głośno westchnęłam. Gdy już wszystko powoli się układa coś lub ktoś zawsze musi to spierdolić. W tym przypadku zrobiła to moja... zrobiła to Teresa. Wbiegłam szybko na górę, by zobaczyć co z Harrym. Stał przy oknie w samych spodniach i palił fajkę.
- Co. Ty. Kurwa. Robiłaś. Praktycznie. Naga. Na. Dworze?- spytał wkurwiony.
- Harry ja...- nie dał mi dokończyć.
- Żadnych wymówek! Kto to kurwa był?!- podszedł do mnie i złapał mnie mocno za nadgarstki. Zaczęłam się wyrywać, lecz on tylko zacieśnił uścisk.
- Puść... Harry, proszę... to boli.
- Mam to w dupie! Jakiegoś fagasa sobie sprowadzasz do naszego domu?
- To była moja matka idioto!- krzyknęłam a jego wyraz twarzy nagle się zmienił, w tym samym czasie poluzował uścisk. Korzystając z tego wyrwałam mu się i zgarniając po drodze ciuchy z łóżka wbiegłam do łazienki, którą zamknęłam za sobą na klucz. 
- Cass! Wpuść mnie!- krzyczał dobijając się do drzwi.
- Harry w porządku. Daj mi się ubrać.- powiedziałam spokojnie. Rozebrałam się do bielizny i nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ciuchy.


- Idę na spacer.- powiedziałam wychodząc z domu. Po drodze złapałam jeszcze iPoda i zaczęłam słuchać muzyki. Po kilku minutach wolnego spacerku zaczęłam biec. Wbiegłam do lasu. Nagle poczułam ręce łapiące mnie w biodrach. Wyjęłam słuchawki i spojrzałam na uśmiechającego się blondyna. Minęło kilka sekund zanim zorientowałam się kto to jest.
- Niall!- krzyknęłam uśmiechnięta i rzuciłam mu się w ramiona. To co było między nami dawniej poszło w niepamięć. Wszyscy sobie wybaczyliśmy.
- Hej mała.- powiedział przytulając mnie. Miał na sobie tylko spodenki a w ręku trzymał butelkę z wodą. Odkręcił ją o oblał nas wodą.
- Jak tam z Clarie?- spytałam w pewnym momencie. Chłopak nagle cały się spiął.
- Nie jesteśmy już razem... i proszę nie rozmawiajmy o tym.
- Ee...  em... okej.- powiedziałam zdziwiona. Niall położył dłoń na moim policzku i spojrzał mi w oczy.
- Brakowało mi Ciebie.- szepnął i podszedł bliżej a ja zaczęłam się cofać. W pewnym momencie moje ruchy zablokowało drzewo. Chłopak położył dłonie po obu stronach.
- Chyba powinnam już wracać.
- Co tak szybko?
- Zostaw ją, Niall.- powiedział spokojnie Harry kładąc dłoń na jego ramieniu. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował w czoło. Złapałam go za rękę i zaczęliśmy odchodzić.
- Jak ty się tu znalazłeś?- spytałam. Loczek wskazał na motor stojący przy ulicy. Na moją twarz wkroczył promienny uśmiech. Lubię z nim jeździć. Czuję się wtedy taka wolna i bezpieczna. Chłopak usiadł przede mną a ja powoli zajęłam miejsce za nim. Odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Dawno nie jeździłaś.- stwierdził na co ja zagryzłam wargę.- Przytulas.- powiedział a ja objęłam go rękami i oparłam głowę o jego plecy. Było mi tak dobrze. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Po prostu się rozpłynęłam. Zadowolona podciągnęłam się i pocałowałam go w policzek.


 Chłopak się uśmiechnął. Podał mi swój kask bym, go założyła, po czym odpalił silnik i szybko ruszył. Przytuliłam się do jego idealnego ciała. W tej chwili był cały mój. Z każdą chwilą jechaliśmy coraz szybciej, ale nie bałam się. Ufałam mu bezgranicznie. Wtuliłam się mocniej w jego ciało i patrzyłam na budynki, które mijaliśmy. Uśmiechnęłam się głupi ciesząc się w duchu, że nikt nie widzi mojej kretyńskiej miny. Na zakrętach przechylaliśmy się w bok a ja ze strachu ciągnęłam nas w drugą stronę na co chłopak się zaśmiał. Robiło się coraz ciemniej a my jechaliśmy przed siebie, tak by po prostu pojeździć. Dookoła nas była polana. Spojrzałam na prawą stronę przed nami.
- Harry uważaj tam jest zwierzę!- krzyknęłam najgłośniej tak by usłyszał, lecz na marne. Jechał przed siebie, a gdy już zauważył zwierzę było za późno. Gwałtownie odbił w bok. Co się dzieje? Motor rozpierdolony ja leżę na ulicy a Harry... matko gdzie on jest?!

* * * * * * * *

Obudziło mnie mocne światło rażące moje oczy. Otworzyłam jedno oko następnie drugie. Podparłam się na łokciach i spojrzałam na kilka osób siedzących wokół mnie.
- Panno Styles jest pani w szpitalu, miała pani wypadek na motorze.- oznajmiła jedna z pielęgniarek.
- Gdzie mój chłopak?- spytałam trzymając się za głowę.
- Kto?- powiedział zdziwiona kobieta.
- Mój chłopak. Jechał ze mną motorem. Harry, co z nim?
- Panno Styles, zapewniam, że nikt z panią nie jechał. Ktoś zadzwonił po karetkę, ale była pani sama.
- Och.- westchnęłam. Co? Jak to? To niemożliwe! Coś się musiało stać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam mój telefon na szafce. Z bólem w klatce piersiowej sięgnęłam po niego. Wybrałam numer do Hazzy i przyłożyłam iPhone do ucha. W słuchawce rozległ się głos "nie ma takiego numeru. nie ma tekiego numeru". Nie poddam się tak łatwo. Zaczęłam dzwonić do każdego z nich po kolei. Liam, Zayn, Louis, Niall... nikt nie odbierał. Za każdym razem wkurwiający głos dobijał mnie mówiąc "nie ma takiego numeru". Popłakałam się jak małe dziecko. Następnego dnia pielęgniarka przyszła do mnie i zawiadomiła, że mam gościa. Zdziwiona patrzyłam jak moja matka wchodzi do pomieszczenia.
- Córuś...
- Czego Ty kurwa znowu chcesz?- powiedziałam. Nie dość, że nie wiem co się dzieje z moim chłopakiem to jeszcze ta zawraca mi głowę.
- Przyszłam Cię odwiedzić. Jak się czujesz?
- Wyjdź.
- Jak się czujesz?- zignorowała moje słowa i z przyklejonym uśmiechem na pół twarzy zadawała kolejne pytanie.
- Czego Ty ode mnie chcesz? Powiedz!
- Córeczko. To prawda, nie było mnie przy Tobie gdy mnie potrzebowałaś. Ale miałam załamanie nerwowe. Uznałam, że lepiej będzie Ci beze mnie niż ze mną. To był zły czas, zły wybór, ale co ja poradzę? Czasu nie cofnę. A wiedz, że bardzo, ale to bardzo żałuję. Córeczko...- powiedziała, po czym wtuliła mnie w siebie.
- Wolałam żebyś była ze mną.- na moje słowa uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale to było wtedy.- powiedziałam jednocześnie odpychając ją.- A teraz wyjdź.- bez słowa wstała. Przy drzwiach odwróciła się i posłała mi delikatny uśmiech. Resztę dnia spędziłam na telefonie. Pisałam sms'y do każdego z pięciu, dzwoniłam... bez efektów. Zdenerwowana odłożyłam telefon na szafkę i położyłam się spać. W nocy obudził mnie delikatny dotyk ręki na moim policzku. Ten znajomy zapach, łaskoczące włosy... Harry. Otworzyłam oczy lecz w tym czasie drzwi się zamknęły. Zaspana nie miałam nawet siły biec. Było mi tak ciężko. Leżałam tak aż do rana, aż pielęgniarka przyniosła mi lekarstwa i sprawdziła temperaturę. 
- Chciałabym wypisać się na własne żądanie.- powiedziałam, gdy kobieta już miała wychodzić. Posłała mi delikatny uśmiech i odgarniając włosy do tyłu wyszła z pokoju.
- W takim razie pójdę do recepcji po papiery. W szafce ma pani ubrania, zdaje się, że pani matka je przygotowała.- powiedziała, po czym wyszła. Wstałam z łóżka i ubrałam ciuchy od mojej matki. Wybrała mi obcisłe, podarte jeansy. Były trochę za długie więc je podciągnęłam. Do tego białe, krótkie conversy i białą koszulę. Stanęłam przy oknie a na parkingu zauważyłam jeepa Harrego. Przypomniałam sobie, że w nocy chyba tu był. Podeszłam do szafki i zaczęłam w niej grzebać. Nagle na coś natrafiłam, to były klucze to jego samochodu. Gdy uświadomiłam sobie co to znaczy po moim policzku zaczęły spływać łzy. Otrząsnęłam się, gdy drzwi się uchyliły a pielęgniarka podała mi papiery. Założyłam kosmyk włosów za ucho i wzięłam od niej teczkę.
- Jest pani wolna.- powiedziała.
- Dziękuję.- odpowiedziałam i przytuliłam ją delikatnie. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła, ponieważ miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Wzruszyłam ramionami sama do siebie i podeszłam do samochodu. Otworzyłam tylne drzwi i wrzuciłam na fotele papiery i inne rzeczy. Gdy zamknęłam drzwi miałam wrażenie, że widzę Harrego rozmawiającego przez telefon. Zatrzymałam się w pół kroku, gdyż zadzwoniła moja komórka. Wyjęłam ją i od razu odebrałam.
- Halo?- powiedziałam, ale nikt nie odpowiedział. Gdy podniosłam wzrok Hazzy już nie było.
- Muszę się napić bo zwariuję.- szepnęłam wycierając kolejną łzę. Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod dom Louisa. Wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi. Zapukałam i stałam tak jak idiotka kilka minut, ale nikt nie otwierał. Pojechałam pod dom każdego, nikt nie otwierał. Po prostu wyparowali. Mówili kiedyś, że będą musieli zniknąć. Ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Co ja teraz zrobię? Bez niego jestem nikim. Kocham go, i wiem, że on też mnie kocha. Może oni się wynieśli, ale on gdzieś tu jest. Pilnuje mnie, by nic mi się nie stało. Weszłam do naszego domu i usłyszałam hałasy dochodzące z góry.

NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY